Jestem sobie w jednej z dziwniejszych grup na Facebooku, a co najlepsze, odpowiada mi to. Przynajmniej na razie. Są tam ludzie tacy, jak ja, a jednocześnie zupełnie różni ode mnie. Jedna z takich człowieczek przyznała się, że zapomniała o dziecku.
Jak zapomniała? A tak normalnie! Odwiozła do biblioteki, żeby książkę wypożyczyło. W międzyczasie podjechała szybko po zakupy do sklepu z owadem i wróciła do domu, bo przecież zakupy się rozmrażały w siatkach. Tam czegoś jej zabrakło. Po chwili zdała sobie sprawę, że nie o margarynę chodzi, a o dziecko, które zostało w bibliotece. Wszystko oczywiście skończyło się dobrze, szczególnie że zagubiony nie był przecież czterolatkiem.
Ponieważ to nie grupa rodzicielska i bezdzietnych osób tam sporo, podniósł się wrzask oburzenia: ale jak to?! Jak to możliwe, że o dziecku zapomniałaś? O swoim rodzonym, o genach Twoich, o tym, o którym powinnaś myśleć bez przerwy, którego masz mieć z tyłu głowy? Co z Tobą nie tak?
Odpowiedź jest prosta: Nic. Wszystko jest w porządku.
Tak, to normalne
Choć wielu bezdzietnym wydaje się to niemożliwe, to my, rodzice, naprawdę nie myślimy 24 godziny na dobę o swoich “bombelkach”! One zresztą przecież im starsze, tym mniejszego zaangażowania od nas wymagają. Wiem, to trochę uproszczone, bo różne są okresy w życiu dziecka, ale schemat wygląda mniej więcej tak, że dziecko powoli nabiera samodzielności, odcina pępowinę i zaczyna żyć własnym życiem.
A my? Doświadczamy rozmaitych myśli, stanów i emocji. Myślimy o pracy, niedokończonym zleceniu, zakupach na romantyczną kolację z małżonkiem, wyjeździe z przyjaciółką, zbiórce pomocowej dla pogorzelców z dzielnicy obok, dzisiejszym obiedzie, kłótni z mamą… O dziecku. O dziecku również.
Skupiamy się na swojej pracy. Dziwnie byłoby wykonywać ją, mając wiecznie z tyłu głowy “czy wiesz, gdzie jest teraz Twoje dziecko“? Mało tego! Relaksujemy się czasem. Czytamy książkę, oglądamy film, zwracając uwagę na fabułę. Pewnie, nieraz oderwiemy się, bo Młody czegoś od nas chce albo musimy sprawdzić, czy Basieńka lekcje odrobiła.
Ba, nawet często nasze myśli będą jednak wędrować ku naszemu kochanemu smykowi. Pomyślimy o jego problemach, czule wspomnimy ostatni pobyt w ZOO.. By potem znów szybować w innych rejonach.
Wyjątek?
Rzecz jasna, istnieją okresy w naszym życiu, gdy rzeczywiście myślimy o dziecku praktycznie 24 godziny na dobę. Choćby przez pierwsze kilka miesięcy, gdy noworodek i niemowlę wymaga stałej opieki. Mówimy wtedy nawet o “baby brain” – po polsku nazywamy to “odpieluszkowe zapalenie mózgu”. Nie są to terminy medyczne, ale zjawisko jak najbardziej występuje.
Potem, o ile dziecko nie jest chore lub wymagające bardziej stałej opieki, z radością coraz częściej przeskakujemy myślami w inne tematy. Czasem winiąc się za to. Bo przecież jak można zapomnieć o dziecku?
Możesz! Zapominaj śmiało
No więc można, a nawet trzeba 🙂 Nie oznacza to, że nie kochasz swojego dziecka – a wręcz właśnie wtedy możesz obdarzać go miłością, gdy zachowujesz higienę umysłową.
Oczywiście nie mówimy tu o braku zainteresowania, wynikającym z nadmiaru stresu, zmęczenia lub zaburzeń umysłowych, bo i tak może się zdarzyć. Wtedy warto się jednak poważnie zastanowić, jak naprawić stan rzeczy, żeby nie doszło do tragedii. Słyszymy przecież co pewien czas o dziecku zostawionym w aucie… Jeśli dziecko jest starsze, brak zainteresowania też może się na nim odbić.
W innym przypadku – tak właśnie funkcjonuje nasz umysł! Pomiędzy myślami o naszych największych skarbach zostaje jeszcze tyle miejsca, by pomyśleć o reszcie życia. I o sobie.