Szokuje mnie nieraz łatwość, z jaką społeczeństwo wydaje drastyczne i brutalne opinie. Na celowniku dość często znajdują się rodzice – nic w tym dziwnego, w końcu wychowanie dziecka na porządnego człowieka to proces długotrwały, czasochłonny i wcale niełatwy, a przy tym każdy ma na to swój własny “przepis”, który z zasady dyskwalifikuje inne.
Normalne więc stały się komentarze krytykujące: karmienie piersią po szóstym miesiącu życia, karmienie mlekiem modyfikowanym, współspanie, usypianie dziecka we własnym łóżku, pójście do pracy i oddanie dziecko do przedszkola, przedłużenie “urlopu” i zostanie z dzieckiem oraz wiele innych. Tak było również, gdy napisałam tekst o przedszkolach całodobowych (KLIK – tak! To ten!).
Spodziewałam się lawiny skrajnych komentarzy i nie zawiodłam się. Jedni twierdzili, że taka możliwość zostawienia dziecka na noc to wybawienie dla rodziców, inni zaś, że to nic innego, jak noclegownia, a rodzic powinien szukać innego wyjścia. Każdy ze swoją opinią, do której ma prawo. Do momentu, gdy usłyszałam “Co to za rodzic? Po co w takim razie decydował się na dziecko? Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci!”
I tu włącza mi się agresja…

Jestem człowiekiem, który słysząc zdanie “Po co decydowała się na dziecko?” oraz “Tacy nie powinni mieć dzieci”, dostaje piany na ustach i gdyby mnie w tym momencie narysowano, zapewne dorobiono by mi taki chmurkowaty dymek z pięścią, czaszką, hasztagiem i innymi znaczkami mającymi oznaczać, że najchętniej przerobiłabym rozmówcę na placki ziemniaczane i to placki ziemniaczane ze śmietaną i cukrem na południu Polski, gdzie się je placki pikantne i z cebulą oraz keczupem na Pomorzu, gdzie królują te na słodko. Na złość wszystkim i żeby zapamiętali raz na zawsze.
No więc – może się nie decydowała? Może kilka lat temu, gdy zobaczyła test ciążowy, bardzo się przeraziła swoją beznadziejną sytuacją, którą naprawiała praktycznie sama, z dzieckiem na rękach? Może, w przeciwieństwie do Ciebie, nie miała pomocy i rzeczywiście, daleko jej do ideału – tak jak daleko jest Tobie, mimo że Twój dom codziennie zdaje test białej rękawiczki, wystrój masz w najmodniejszym eko stylu, a z dziećmi spędzasz praktycznie cały dzień? A może była dokładnie taka jak Ty – do momentu, gdy nagle sytuacja życiowa jej się zmieniła i była zmuszona pójść na nocki do pracy?
O ile dziecku nie dzieje się skrajna krzywda, mogąca skutkować pogorszeniem zdrowia czy życia, nie masz prawa oceniać, kto powinien mieć dziecko, a kto nie. Bo tak, nie odnoszę się tu do sytuacji podejrzenia przemocy czy skrajnego zaniedbania, w których zareagować wręcz trzeba.
Kto więc może to dziecko mieć?
Twierdzisz, że Ty się nie zdecydowałaś, bo wiedziałaś, że nie masz warunków i tego samego wymagasz od otoczenia? Twoje prawo, osobiście współczuję, ale otoczenie raczej się do Ciebie nie dostosuje i nie będzie żyć według wytyczonych przez Ciebie planów. Po prostu, jeśli się okaże, że są w ciąży – urodzą. Bez względu na to czy dziecko było planowane. Bo co innego miałyby zrobić? I tak, być może te dzieci za trzy lata będą klientami całodobowego przedszkola, a Ty możesz ten pomysł krytykować i podsuwać inne rozwiązania. Chamstwem jest natomiast twierdzenie, że ta matka nie powinna mieć dziecka.
Bo tak naprawdę, jeśli wziąć pod uwagę wyśrubowane kryteria krytykantów, dziecka nie powinna mieć żadna z nas. Stać Cię na eko jedzenie, żeby nie futrować brzdąca śmieciami z Biedronki? Zostałaś z nim przynajmniej przez pierwsze trzy lata w domu? Poświęcasz mu cały dzień? Nie popełniasz żadnych błędów? Ma swój własny pokój? Niezbędne pomoce dydaktyczne? Grzechotki z nietoksycznego plastiku?
Kto w takim razie, według Ciebie, te dzieci mieć może? Jakie są kryteria? Wybieramy ideały – zamożne kobiety, które poświęcą się w całości macierzyństwu i których sytuacja wygląda tak, że na 99% nie będą musiały tego dziecka gdzieś na noc podrzucać? Powtarzam – nawet na jedną.
Czy może uznajemy jednak, że nieidealne kobiety, z inną niż nasza sytuacją życiową, również powinny to dziecko móc mieć? Nawet jeśli wychowają je nieco inaczej, niż my byśmy to zrobiły?