Mieszkam nad morzem, a będąc bardziej precyzyjną, nad zatoką Gdańską. Bo przecież “zatoka to nie morze!”, jak twierdzą niektórzy i z bólem serca muszę przyznać rację w jednym – morze jest jednak nieco czystsze.
I naprawdę nie ma się tu czemu dziwić. Zamknięty akwen, do którego wpływa największa rzeka w Polsce, plus mnóstwo mniejszych, raczej czysty nie będzie. Szczególnie w większym mieście, gdzie dochodzą do tego zrzuty z rozmaitych statków i łódek. Wychodzi więc na to, że niepotrzebne nam nawet afery ze zrzutem ścieków do Motławy, które to w czarodziejski sposób “nie miały zupełnie na nic wpływu”. Po prostu jest brudno.
Sam Bałtyk zresztą nie należy do najczystszych mórz, a ostatnie doniesienia o rozszczelnieniach substancji zatopionych w czasie II wojny światowej mogą nieco przerażać. Niestety, za okrucieństwa dziejące się prawie 80 lat temu, nadal musimy płacić i nie chodzi tu tylko o przykre zaszłości społeczne. Z drugiej strony, patrząc na niektóre, zatopione już w śmieciach plaże Chorwacji, Bali oraz w innych rejonach świata, nie wiem czy mamy na co narzekać.
Nie kąpię się w Bałtyku
“Fajnie masz! Mieszkasz nad morzem, więc pewnie jak tylko masz chwilę, lecisz się wykąpać!” – słyszę co roku, przynajmniej z dziesięć razy. Nic bardziej mylnego, bo w Bałtyku raczej się nie kąpię. Co najwyżej, nie odmówię sobie przyjemności brodzenia nogami, kąpać się jednak wolę w kaszubskich jeziorach albo na basenie.
Dlatego, że coś sobie uroiłam z tymi statkami z II wojny i zanieczyszczeniem? Jeśli zdarzyło Ci się jechać na wakacje do Trójmiasta albo “zatokowych okolic”, bardzo możliwe, że wykąpać się nie mogłeś. Nie żartuję, zdarzają się lata, gdzie przez większą część wakacji kąpieliska są nieczynne z powodu zanieczyszczenia albo sinic. Są wtedy wywieszone informacje, zresztą sinice widać gołym okiem – morze wygląda wtedy jak wiejska zupa szczawiowa. Kojarzysz pewnie, opowiadałam Ci tutaj o szczawiowej ze ślimakami z czasów mojego dzieciństwa. Szaro, buro i mnóstwo piany.
Szczawiową wielu z nas nawet lubi, kąpać się w niej raczej byśmy nie chcieli i słusznie. Nawet nie dlatego że w szczawiowej pływa się kiepsko.
No to gdzie się wykąpać, kiedy są sinice w Bałtyku?
W Trójmieście i kawałek za nim są aquaparki. I wiem że aquapark to dziś żadna nowość, za którą emigrujemy do krajów ościennych, a następnie dręczymy przyjaciół zdjęciami pokazującymi, że oto uciułaliśmy górę pieniędzy i pojechaliśmy na kilka godzin pozjeżdżać na dzikiej zjeżdżalni, wygrzać się w saunie oraz popływać za granicą. Aquaparków w Polsce mamy chyba z kilkadziesiąt. Ten w Redzie jednak jest uważany za najlepszy w Polsce i przyznam szczerze, trochęm mi wstyd że jeszcze mnie tam nie było. Jest to więc jakaś opcja.
Jeszcze lepiej sytuacja przedstawia się, jeśli przyjechałeś samochodem. Łatwiej Ci będzie bowiem pojechać nad jezioro, których w leśnych ostępach otaczających zatokę jest naprawdę sporo i w dodatku w wielu z nich da się całkiem dobrze pływać. Oczywiście, warto się dowiedzieć czegoś więcej o ich czystości, bo z tym bywa różnie, wiele z nich jednak spokojnie nadaje się do pływania.
Dla tych, którzy naprawdę chcą się wykąpać w morzu, jest to z jakichś powodów ich marzenie, ale słusznie odstraszają ich sinice w Bałtyku, jest jeszcze opcja wypadu na pełne morze. Tramwaj wodny na Hel, pociąg do Władysławowa – oczywiście, są to opcje całodniowe, ale całkiem możliwe. Z pewnością bardziej niż wyjazd choćby z Pułtuska. Pełne morze najczęściej jest nieco czystsze.
Nie po to przyjechaliśmy, żeby się w morzu nie wykąpać!
Oczywiście, nadmorskie spacery dozwolone są nawet wtedy, gdy plaży są zamknięte z powodu zanieczyszczenia. I wtedy obserwuję ich – tych, których nie obchodzi zupa szczawiowa, jakieś durne sinice w Bałtyku albo ostrzeżenie o bakteriach kałowych. Co to dla nich! Wyrzucani czasem z morza przez ratownika czy inne służby syczą, że “nie po to przyjechali, żeby się teraz nie wykąpać!” – bo co to za wspomnienia z urlopu, jeśli nie zamoczyło się tyłka w wodzie?
Poza tym, sinice są na brzegu. Często po przejściu przez szczawiową dalej jest w miarę ładnie. Tylko się cieszyć. O ile nie bierzem pod uwagę, że wysypka, bóle brzucha i głowy to naprawdę najłagodniejsze objawy, jakimi mogą nas uraczyć sinice w Bałtyku czy innych wodnych akwenach. Jeśli będziesz mieć pecha, możesz zaliczyć nawet uszkodzenia narządów wewnętrznych albo porażenie mięśni. Warto ryzykować?
Chcącemu krzywda się nie dzieje, więc może warto. Nie wnikam, o ile ryzykujesz sam. Święta nie jestem, też zdarzało mi się robić głupie rzeczy. Na wakacje jednak często jedzie się całą rodziną. I jak widzę, że rodzic wpycha do brudnej wody zdziwione dziecko, naprawdę zaciskam zęby. Tak, dziecko któremu łatwiej zachłysnąć się brudną wodą i zachorować. Brawa dla rodziców roku.
I tyle z marzeń o kąpieli
Na szczęście niekoniecznie. Jeśli Twój pobyt trwa z tydzień, bardzo możliwe że znajdą się przez ten czas czyste kąpieliska. No chyba że nie.
Pływać Ci nie zabronię. Sama byłabym wściekła, przyjeżdżając tu z drugiego końca Polski i odkrywając, że moje marzenia się nie ziszczą. Pewnie bym się jednak nie wykąpała, ale czasem nie dziwię się tym, którzy choć na chwileczkę, choć na momencik muszą zamoczyć stopę, kolano, muszą wejść tylko do pasa, tylko raz się zanurzyć… To może chociaż bez dzieci? Wiem, że pisałam, że wypadki chodzą po ludziach, jednak tu zaszkodzenie dziecku byłoby świadomym działaniem.
A Ty, co wybierasz latem? Morze, jezioro czy basen? 🙂