Szukaj
Close this search box.

Coraz więcej osób pracuje w niestandardowych godzinach. Właściwie ktoś kto dziś siedzi w robocie od 8:00 do 16:00 może nazywać się szczęściarzem. A jednak typowe przedszkole jest otwarte od 7:00 do 17:00, czasem godzinę czy dwie więcej. Co z tymi, którzy pracują w nocy? Odpowiedzią miało być przedszkole całodobowe.

Założenia są proste – chodzi o to, by dziecko w wieku przedszkolnym mogło w razie potrzeby spędzić noc w placówce, pod opieką przedszkolanki (tak, przedszkolanki ) czy innego opiekuna. Czy takie założenie spotkało się ze zrozumieniem rodziców i nauczycieli?

To świetny pomysł!

W końcu ktoś o nas pomyślał! – twierdzą niektórzy rodzice i ciężko nie przyznać im racji. Dawno minęły czasy, gdy mieszkaliśmy z dziećmi w wielopokoleniowym domu, gdzie zawsze można było podrzucić dziecko cioci, wujkowi, babci, dziadkowi czy choćby dobrze znanej sąsiadce. Ma to swoje dobre strony – odpowiadamy w całości za swoje dziecko i nie musimy słuchać “złotych” rad, które dawno już okazały się szkodliwe. Ma to również strony gorsze i jedną jest to, że… odpowiadamy w całości za swoje dziecko. Nikt z nas tej odpowiedzialności nie zdejmie.

Świat się kurczy i coraz częściej przenosimy się do innego miasta, oddalonego od reszty rodziny nawet o kilkaset kilometrów. Jeśli nawet mieszkamy blisko, dziadkowie przecież również pracują, mogą być niedołężni albo po prostu nie mieć czasu. Koleżanki? Nie zawsze chcą zostać z ruchliwym i głośnym dzieckiem i nie zawsze się je ma w nowym miejscu. Coraz częściej pracę wykonujemy w nocy. Jeśli nawet pracujemy w dzień, co zrobić z dzieckiem, gdy mamy imprezę firmową, wesele albo po prostu po wielomiesięcznym siedzeniu w domu chcemy się rozerwać?

Ucieszą się również studentki, którym uda się dostać pracę na nocki w przedszkolu lub punkcie przedszkolnym. Zawsze to jakaś okazja do zarobienia na studia i zdobycia niezbędnego przecież już na starcie doświadczenia. Praca co prawda nie zawsze lekka, bo co zrobić z płaczącym w nocy z tęsknoty dzieckiem? Z drugiej strony, praca z dziećmi ogólnie łatwa nie jest.

Poza tym, idea “zielonej nocy” w przedszkolu jest przecież znana i praktykowana w wielu placówkach. Większość maluchów całkiem chętnie zostaje, gdy ich nauczycielki organizują nocną zabawę. W czym więc problem?

Przedszkole całodobowe? Jakiś koszmar!

Kto to w ogóle wymyślił? – pytają zdenerwowane nauczycielki i ciężko im nie przyznać racji. Dobrze bowiem wiedzą, że nawet jeśli dziś takie przedszkole jest jeszcze wielkomiejską egzotyką, zaraz na najbardziej głuchej wsi zainteresowane mamusie będą się dopytywać czy przypadkiem nie ma możliwości, by nauczycielki zostały czasem w nocy z ich Amelkami i Krystiankami. A kiedy żądania staną się wyraźniejsze i dojdą do dyrekcji, ta w wielu miejscach może przyznać, że pomysł jest niezły. Zwłaszcza w przedszkolach prywatnych, gdzie pieniądze rodziców są decydujące. Nauczycielki zaś cenią sobie (i trudno im się dziwić!) możliwość pracy w dzień, wystarczy przecież, że po nocach nieraz ściubią konspekty, plany miesięczne i zastanawiają się nad formą kolejnych zajęć, a przecież same mają rodzinę. Czemu miałyby nagle zostawać w nocy?

Poza tym, nie łudźmy się – zaraz pojawią się stali nocni bywalcy. Przedszkole całodobowe z założenia dzieci ma przyjmować “w nagłych wypadkach” czyli wtedy, gdy rodzic rzeczywiście ma coś do załatwienia, ale już pojawiają się doniesienia o dzieciach, które w takich przedszkolach spędziły bez przerwy, kilka dni! Czym takie przedszkole różni się od domu dziecka czy przechowalni? Czy możemy zezwolić na to, by maluch był traktowany jak zbędny balast? Nic więc dziwnego, że wielu rodziców ze zgrozą patrzy na taki “wynalazek”.

A moje zdanie?

Jestem za, a nawet przeciw. Uważam, że dziś takie przedszkola w dużych miastach, gdzie rodzice często migrują z dala od reszty rodziny i przyjaciół, bardzo często są potrzebne. Czasem dziecko gdzieś zostawić trzeba, a nie ściągniemy babci z Krakowa do Szczecina tylko po to, by zaopiekowała się przez noc wnukiem. Nie nazwałabym też takiego rodzica wyrodnym – nikt z nas 24 godziny na dobę przy dziecku nie siedzi, a jeśli nawet, również moim zdaniem nie zawsze jest to zdrowa sytuacja.

ALE! W przypadku takich przedszkoli i całodobowych punktów przedszkolnych rzeczywiście łatwo o patologie – dlatego też uważam, że ich pojawienie się powinno zostać zauważone i obwarowane pewnymi przepisami, choćby po to, by uniknąć pozostawiania dziecka na kilka dni, bez przerwy i widzenia się z zapracowanymi rodzicami.

Warto również określić minimalny wiek dziecka, które może w takiej placówce w godzinach nocnych przebywać. 5-6 lat to okres, w którym maluchy już dużo chętniej opuszczają rodziców i idą nocować do innych rówieśników. 4 lata uważam za minimum. 3-latka już bym raczej w takiej placówce nie zostawiała. Czym innym jest zaufana ciocia, wujek czy babcia, a nawet niania w domu, czym innym placówka edukacyjna.

Przyznam również, że dziwi mnie trochę fakt, że te przedszkola jakoś funkcjonują. Przestudiowałam jakiś czas temu ceny i okazało się, że dużo taniej wychodzi wynająć nianię. Nawet na noc. Ceny są zaporowe i z pewnością nie dla szeregowego pracownika, który idzie co jakiś czas na nockę i zarabia średnią krajową albo mniej. Póki co to opcja dla bogatszej części.

A personel? Pamiętam jak dwa lata temu jedna z właścicielek takiej placówki przyznała się, że płaci ok. 10 złotych za godzinę. Rozumiecie – praca jest w dużym mieście, gdzie stawki płacowe do niskich nie należą, a właścicielka za pracę w nocy, z kilkorgiem dzieci, które w nocy mogą jednak czasem tęsknić i potrzebować opieki płaci 10 zł. Za taką stawkę przy niełatwych warunkach pracy zgłoszą się może studentki. Czyli rodzic płaci bajońskie sumy za opiekę studentów. Oczekiwałabym jednak czegoś innego.

Póki co więc pomysł w takim kształcie jak dziś uważam za nieco chybiony, mówię natomiast sama za siebie. Być może dla innego rodzica takie przedszkole stanie się rozwiązaniem jego problemów. Byle nie za często.


Spodobał Ci się post? Chcesz więcej? Polub “Rozkminy Tiny” na facebooku!

 

Podziel się tym wpisem!

Facebook
Twitter
LinkedIn

O mnie

Karolina Jurkowska

Maniaczka słodyczy różnych. Zwłaszcza tych niepopularnych, których nie dostaniemy przy każdej sklepowej kasie. Lubię lato i swojego męża, nie lubię zimy i jak ktoś krzyczy i nie jestem to ja. Matka, pedagog specjalny, zainteresowana społeczeństwem, książką i byciem chudą. Nie mylić z ćwiczeniami.

Archiwum

 

Instagram

Zapraszam do dyskusji