Słowo “ciałopozytywność” czyli spolszczone “bodypositive” robi zawrotną karierę. Na samym Instagramie to drugie pojawia się aż ponad 14,5 miliona razy! Pierwsze trochę ponad 8 tysięcy razy, co też jest niezłym wynikiem.

Skupiamy się więc na tym ciele ostro. Wychwalamy pod niebiosa każdy fałd skóry, nierówne piersi, nieco obwisłe pośladki, cellulit czy przebarwienia. O ile nie idzie to w przesadę, nie widzę nic złego we wprowadzeniu odrobiny naturalizmu na salony. Widać, idealizm się nam znudził. Kogoś to dziwi?

Niezmiernie mnie jednak dziwi, że za ciałopozytywnością nie idzie duszopozytywność – czy inaczej “soulpositive“. I nie tylko dlatego, że obwisłe piersi zostaną tutaj, a dusza za jakiś czas pójdzie z nami – bowiem nie musi przecież chodzić nawet o kwestię wiary.

Duszopozytywność jest niepopularna?

Również na Instagramie sprawdziłam hashtagi dotyczące duszy. I mamy: soulpositive – 2160 razy. W większości kilka tych samych profili, choć we wrześniu zostało nawet użyte przez polską użytkowniczkę (pozdrawiam “paskudną hipiskę”!). “Duszopozytywność” pojawiło się… zgadnij? Tak! Okrągłe 0 razy.

A przecież jest równie ważna. Czy można w ogóle mówić o zgodzie z własnym ciałem bez zgody z własną duszą?

O co więc chodzi? Z grubsza o to, by nie katować duszy i duchowości wygórowanymi wymaganiami. Co oczywiście nie znaczy, że mamy jej całkowicie odpuścić! Przestać o nią dbać, pielęgnować. Czujesz podobieństwo? To tak jak zaniedbane ciało nie jest ciałopozytywne, mimo że chętnie się je jako takie przedstawia.

Czujesz presję?

Siedemnaście nowych hobby, które Cię przeciąża? Bo przecież wtedy wśród Twoich przyjaciół było modne szydełkowanie i głupio tak skończyć. W międzyczasie język włoski, trzy nowe szkolenia. Czy to rzeczywiście Cię rozwija? A może wręcz przeciwnie, nastąpił przesyt, zagubiłaś (zagubiłeś?) się w tym i szum sprawia, że właściwie już niczego się nie uczysz?

Duszopozytywność to także dbałość o relacje z innymi, w środku siebie. Może wciąż chowasz do kogoś urazę, po cichu marzysz o tym, że kiedyś będziesz w stanie “oddać”, że zdarzy się taka sytuacja, gdy Ty będziesz górą?

Przebaczenie drugiej osobie jest bardzo duszopozytywne. To dobry wybór – bo tak, przebaczenie komuś jest wyborem, nie uczuciem. Uczucia swoją drogą mogą być przez pewien czas gorzkie niczym tanie mocne piwo. Czy muszę pisać, że akceptacja zaistnienia tych uczuć również jest duszopozytywna? Urazy nie warto pielęgnować, ale masz prawo do bycia zranionym.

Duszopozytywność w wymiarze katolickim

Kiedy mowa o “jakiejkolwiekpozytywności”, mowa również o odpuszczaniu. Mądrym odpuszczaniu. Nie oznacza to w żadnym razie, że przykładowo jako katolicy mamy sobie odpuścić przykazania albo praktyki, “bo tak czujemy, tak czuje nasza dusza”. Jeśli istotnie tak czuje, może warto zadbać o drobną rekonstrukcję sumienia?

Ale! Czujesz w Adwencie presję uczestniczenia w czternastu modnych rekolekcjach, stworzenia drzewka Jessego, ręcznie struganego lampionu… I Bóg wie co jeszcze?

Czy też może czujesz presję pójścia do kościoła teraz w pandemii, mimo że łamie Cię w kościach, termometr wskazuje jakieś dziwne stany podgorączkowe… Albo wiesz, że na 95% wyprzedzą Cię inni i ksiądz po prostu Cię nie wpuści, a nie masz wcale blisko?

Jakość, nie ilość

Wiesz już, o czym mówię? Duszopozytywność to w każdym wymiarze również stawianie na jakość. Odpuszczanie sobie nadmiernych “ilości”. Bo, wracając do “odpuszczania”, niejednokrotnie, gdy poczujemy, że możemy odpuścić – rzucamy wszystko. Być może widzisz nawet taką tendencję, choćby wśród influencerów.

Tymczasem, pamiętajmy, że w znanej nam już ciałopozytywności nie chodzi o to, by wtryniać pączka za pączkiem i patrzeć z zadowoleniem, jak tyłek rośnie. Wręcz przeciwnie – otyłość nie zawsze jest wyborem, jednak nawet będąc otyłym, możemy wybrać w miarę zdrowy tryb życia.

Podobnie jest z duszą. Nawet jeśli jej właściciel jest na przykład niepoukładanym neurotykiem, ma w sobie nieustającą gonitwę myśli – może być duszopozytywny.

Czego Wam wszystkim życzę. Duszopozytywności!

Podziel się tym wpisem!

Facebook
Twitter
LinkedIn

O mnie

Karolina Jurkowska

Maniaczka słodyczy różnych. Zwłaszcza tych niepopularnych, których nie dostaniemy przy każdej sklepowej kasie. Lubię lato i swojego męża, nie lubię zimy i jak ktoś krzyczy i nie jestem to ja. Matka, pedagog specjalny, zainteresowana społeczeństwem, książką i byciem chudą. Nie mylić z ćwiczeniami.

Archiwum

 

Instagram

Zapraszam do dyskusji