Szukaj
Close this search box.

Moje pierwsze zetknięcie z ADHD? Chłopiec skaczący po całej szatni i zaczepiający inne dzieci. Gdy moja mama poprosiła, by przestał, wrzasnął: “Ja mogę! Ja mam ADHD“. Obruszyliśmy się potem, że to taka fajna łatka, którą można się zasłonić. Łatwo się wytłumaczyć, prawda? A przecież ja też byłam niegrzecznym dzieciakiem i “jakoś ADHD nie miałam”.

No właśnie.

Historia z chłopcem działa się jakoś pod koniec XX wieku. To był czas pierwszych diagnoz. Jeszcze kilka lat wcześniej w przestrzeni diagnostycznej ADHD było jak yeti. Trochę jak dziś dorośli z ADHD… Ale do tego jeszcze dojdziemy. Teraz jesteśmy w momencie, gdy ADHD to taki bardziej niż zwykle niegrzeczny chłopczyk.

Bum! Przenosimy się, drodzy Czytelnicy, kilka lat dalej. Jestem nastolatką, uwielbiam czytać i robię to kosztem nauki szkolnej. Dorwałam właśnie wątpliwej jakości kolorowe pisemko z wywiadem z Joanną Szczepkowską, która opowiada o swoim życiu z ADHD. Ale że dziewczynka? W dodatku dorosła? Z boku widnieje tabelka z wypisanymi cechami “ADHD-owca”. “Jeśli większość tych zachowań się zgadza, jest możliwość, że i Ty…“. Na 20 podpunktów pasuje do mnie aż 19. Śmieję się, że to cechy, które trochę mają wszyscy. Coś jednak we mnie utkwiło. Przecież niejednokrotnie mówiono mi, że jestem jakaś dziwna. “Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak”.

Studia. Zajęcia z podstaw psychiatrii. Tu już nie ma kolorowych pisemek, jest cudowna, rzetelna wiedza o wielu zaburzeniach. W końcu dowiaduję się o dwóch podtypach ADHD, zwanych wtedy “eretycznym” i “apatycznym”. Jestem w szoku, bo nigdzie przedtem nie miałam szans dowiedzieć się, że mogę mieć ADHD, będąc dzieckiem spokojnym, ale rozkojarzonym i z problemami w nauce. Coraz bardziej nabieram przekonania, że ADHD “to ja”. Tylko co z tego? Przecież jestem już dorosła. Za chwilę będę się bronić, a potem to już życie z górki.

Nie, dorośli z ADHD wcale nie mają łatwiej

Mając ADHD, nie widzisz jednorożców, których nie ma. To nie jest problem, który zmienia w jakiś sposób Twój wygląd. Nieco innej budowy mózgu nie ujrzysz. Niedoboru dopaminy nie widać gołym okiem, a właśnie o nią prawdopodobnie z grubsza tutaj chodzi! I o noradrenalinę.

Nie będę się tu wymądrzać, w skrócie powiem tylko, że dopamina odpowiada za kontrolę emocji i uczuć, a także za motywację do działania. Jej ilość wzrasta, gdy wykonujemy rzeczy, które sprawiają nam przyjemność.

Co w takim razie dzieje się, gdy dopaminy jest za mało i mamy problem z jej wydzielaniem? Powstaje problem z “nagradzaniem się”. Sięgamy po rzeczy, które mogą sprawić, że dopamina będzie wydzielać się lepiej, choć przez chwilę. Substancje psychoaktywne, kompulsywne jedzenie…

Tak, osoby z ADHD dużo częściej popadają w uzależnienia i konflikty z prawem. Pamiętajmy o tym, gdy zastanawiamy się czy warto je diagnozować i wspierać ich terapię. Co wyjdzie nam drożej? Ciężka i nie zawsze skuteczna terapia uzależnień, resocjalizacja więźnia i leczenie depresji czy bezpłatne wsparcie terapeutyczne i refundacja leków?

No dobrze… Ale jakie są objawy ADHD?

Krążę wokół tematu? Trochę tak, więc teraz trochę ściślej. Jakie są objawy ADHD?

1) Nadruchliwość

Z tym właśnie kojarzymy ADHD, prawda? Wiecie, ten słynny, biegający w kółko niegrzeczny chłopiec. I oczywiście to, że dziecko jest w ciągłym ruchu, daje czasem rodzicom do myślenia. Zwłaszcza jeśli pozostawione na chwilę nagle biegnie za czymś z naszego punktu widzenia nieistotnym.

Chodzi jednak o typową nieumiejętność “bycia w spokoju”. Wiecie, człowiek niby siedzi, ale jednak macha nogami pod stołem, pstryka palcami, tańczy ramionami do muzyki w głowie, chrząka, nuci… Możliwości jest sporo. Rany, ale tacy ludzie są irytujący w openspejsie, prawda? 😉

Nadruchliwość to też problemy związane z SI. Szukanie zbyt mocnego uścisku, obciążenia, chęć ciągłego bujania się na huśtawce albo przeciwnie – unikanie tego typu zabawek.

2) Impulsywność

“Ja wiem!” – i niepomna tysiąca uwag o konieczności podniesienia ręki odpowiada szybko na pytanie, zdobywając nie pochwałę, a uwagę. Niepytana powie też, dosadnie, zdenerwowana, co o tym do jasnej cholery sądzi. Ponieważ rozdrażnienie na przerwie nie minie do końca, a kolega niechcąco potrąci ją plecakiem, ten dzień skończy się ostrą kłótnią, a może i bójką.

Osobie z ADHD trudno jest nauczyć się cierpliwości. Może wtrącać się w rozmowę nieco wcześniej, niż jest to powszechnie przyjęte, mówić za głośno. Częściej zdarza jej się też palnąć coś bez zastanowienia. A konsekwencje? O tym myśli nieco później…

Ach, i projekty długoterminowe! Angażujemy się w nie mocno, impulsywnie. I wypalamy przed ukończeniem.

3) Zaburzenia uwagi

I tu małe wtrącenie: istnieje podtyp ADHD, w którym to właśnie zaburzenia uwagi grają główną rolę, a pozostałe objawy są bardzo wyciszone. Jest to “podtyp nieuważny”, zwany wcześniej ADD.

Koniec wtrącenia. Co oznaczają takie zaburzenia? Częste wyłączanie się podczas wykładu, zajęć, a nawet dialogu. Gubienie przedmiotów – dorośli z ADHD mają na to nawet określenie: podatek od ADHD, czyli koszta, jakie przyjdzie nam zapłacić za opóźnienie w rachunkach, nieskasowane bilety, zgubione na przystanku bluzy i takie tam. Bywa, że ten podatek jest naprawdę spory.

ADHD i ja

Tak jak wspominałam, jeszcze niedawno ADHD wśród dorosłych “nie istniało”. Ja natomiast byłam po prostu niegrzeczną dziewczynką, która zbierała w szkole uwagę za uwagą, a w domu kary. Bo co to ma znaczyć, że nie słucham pani w szkole i trzeba mi doklejać strony na uwagi w dzienniczku? Wstyd. Dla mnie i rodziców.

W trzeciej klasie zbieram już głównie uwagi za gadanie. Uspokajam się. Wciąż mam dobre oceny. Nie rewelacyjne, ale dobre. Potem, jak na nastolatkę, również trzymam się nieźle. Co prawda moja nauka wygląda tak, że na dwie godziny nad książką jakąś godzinę i czterdzieści pięć minut myślę o niebieskich migdałach, więc nie wykorzystuję potencjału. No i moje tiki nerwowe nie zjednują mi miliona przyjaciół, ale też nie przesadzajmy, tragedii nie ma…

Nauczyciele natomiast skarżą się mojej mamie, że na zajęciach patrzę przez okno. “Ale nie robi zadań?” – dopytuje matka. “Nie no, zrobi zadanie i patrzy przez to okno!” – oburza się nauczycielka. Matka patrzy na nią jak na kobietę z poważnym problemem… Wychowawczyni znielubiła mnie do reszty.

Jakoś się jednak toczę, a z łatką “outsiderki” mi całkiem dobrze i przyznam, że ludzie, których dzięki niej poznałam, to ta dobra strona ADHD. Nadchodzi jednak koniec liceum i projekt długoterminowy o nazwie “matura”. Dobrze wiem, że muszę się do niej przygotować poza lekcjami, bo wzięłam całkiem inne rozszerzenia niż te, które mamy w klasie. Ambitnie! Na początku idzie mi świetnie, a potem… koniec. Nie mogę. Nie uczę się. Wiem, że muszę – bez tego nic nie osiągnę. Nie mogę. Chodzę roztrzęsiona, nocami śni mi się, że nie zdałam, nie napisałam nic, nie wiem nic. Nie potrafię nawet zabrać się za rozwiązywanie próbnych testów. Sytuację komplikuje fakt, iż to był emocjonalnie trudny rok.

Nadludzkim wysiłkiem zdaję jednak na studia, co przypisuję boskiemu działaniu, bo ja naprawdę nie zrobiłam za wiele. To był dla mnie raj! Przedmioty zmieniają się co pół roku, większość jest interesująca, różnorodna. Aż nadchodzi pisanie magisterki. Tak, to kolejny długoterminowy projekt. Ewentualne “Phi! Niejeden nie napisał, to oznacza od razu ADHD?” pominę dziś litościwym milczeniem. I tak dobrze mi poszło. Bóg znów czuwał – w odpowiednim momencie dostałam silne kopniaki na rozpęd. Zarówno maturę, jak i magisterkę w snach piszę do dziś.

Ze studiów wychodzę z wiedzą, że ADHD “mogło” być moim problemem w dzieciństwie. Może wciąż je mam, bo przecież jestem roztargniona… Ale o czym tu dziś myśleć?

Dorośli z ADHD – i moja dorosłość

Otrzeźwiło mnie macierzyństwo. Tak, dziś już wiadomo, że istnieje duża szansa (obecnie mówi się o ok. 40%), że dziecko odziedziczy ADHD. Otrzeźwił mnie fakt, że wzięłam się za kolejny długoterminowy projekt i po prostu zostawiłam go w trakcie. Bo nie mogłam dalej. Zablokowałam się.

Życie z ADHD to u mnie życie z nieustannym szumem w głowie. Myśli się kotłują – a mi pozostaje to zaakceptować i korzystać z tego, wykonując kreatywny zawód, w którym mieszanie wątków bywa zaletą. Wiesz, jak życie daje cytryny, to bierzesz sól z kuchni i robisz pyszny izotoniczny napój.

Ach, no i wtrącanie się! Nie wiem! Nie pojmę, jak ludzie to robią, że wiedzą, kiedy ktoś skończy wypowiedź i mogą zacząć swoją. Dlatego po prostu niegrzecznie przerywam. Albo nic nie mówię… Ale raczej przerywam.

Nie biegam. Nadruchliwość skończyła się u mnie w okolicach trzeciej klasy – wtedy właśnie często część objawów się wycisza, co mylnie bywa nazwane “wyrastaniem z ADHD”. To mnie też zmyliło – na studiach przypisywałam się raczej do odmiany ADHD bez nadruchliwości. Jeśli widzieliście kiedyś, jak siedzę “spokojnie” w miejscu, tańcząc biodrami do muzyki w głowie, machając nogami, wystukując rytmy palcami, chrząkając, nucąc, pstrykając paznokciami… Wiecie, że nie miałam racji.

Planowanie! I tu mówię zarówno o planowaniu zadań typu “dentysta”, “bal karnawałowy dziecka”, jak i planowaniu krótkotrwałym. Z biegiem lat wypracowałam sobie system planowania lekarzy moich i dzieci, zajęć rozmaitych – bez tego bym zginęła. Myślę, że jeśli jutro z powierzchni ziemi znikną narzędzia, za pomocą których planuję, ja też w sumie mogę równie dobrze zniknąć, bo kolejne wyrabianie nawyku będzie mordęgą. Planowanie krótkotrwałe, na przykład tekstu na bloga nie wychodzi mi do dziś – wolę iść na żywioł. Długotrwałe, takie jak “cele na rok 2023” również nie. Po prostu nie i koniec, bo przecież mówimy o… projektach długoterminowych.

Mimo tych objawów i różnych innych (nadmierne gadulstwo, niecierpliwość) jestem wśród tych osób, które uważają, że ADHD może i utrudniło nieco ich życie, ale i urozmaiciło! Być może dlatego, że praktycznie nie wiem, jak to jest odczuwać ciszę w głowie i być “normalnym”. Z wiekiem przyszedł pewien tumiwisizm – taka jestem. Wypracowałam wiele, ale akceptując relację ze mną, akceptujesz jej różne barwy. Poza tym dzięki ADHD nie boję się wyrażać głośno swojego zdania. Być może bez niego nie broniłabym nienarodzonych. ADHD leczy z konformizmu i to jest piękne. A samo leczenie ADHD?

Dlaczego “leczenie” ADHD jest tak ważne?

Jak się “leczy” ADHD? Hm… Zaryzykuję i porównam to do cukrzycy, której nie wyleczysz, ale wyrównasz poziom cukru w organizmie do bezpieczniejszego i nauczysz się z nią żyć.

Są dziś leki, które pomagają się skoncentrować oraz wyciszają ewentualne problemy związane z impulsywnością, szczególnie u dziecka. Z lekami mamy pewien problem jako społeczeństwo i rodzice osób z ADHD – część z nas uważa je wręcz za konieczność, inni za totalne zło. Prawda leży pośrodku. Niestety leki mają szereg skutków ubocznych, przez które nie każdy może je brać i nie każdy chce je podawać swojemu dziecku. Jeśli jednak trafimy na “swój” lek, szczególnie jako osoby dorosłe, możemy sobie naprawdę pomóc. Dziecku zresztą również.

W końcu są działania terapeutyczne. Terapia indywidualna, grupowa, dzięki której dziecko z ADHD uczy się istnienia wśród norm społecznych, zyskuje świadomość siebie, nabywa “protez” w postaci wypracowanych mechanizmów pomagających w skupieniu w nauce, planowaniu… Napisałam “dziecko”? Ok, więc “osoba”.

Dlaczego to tak ważne? Dlatego że…

nieleczone ADHD pozostawia ogromne skutki w człowieku… i społeczeństwie!

Osoby z ADHD częściej popadają w ryzykowne zachowania i uzależnienia – dzieje się to z dwóch przyczyn. Pierwsza to chęć poprawy własnych zaburzeń, “czyli podkręcenia sobie adrenaliny”, druga natomiast brzmi przykro, gdyż jest nią chęć akceptacji. Osoba szczególnie z “nieleczonym” ADHD przez całe życie zmaga się z krzykiem: rówieśników, nauczycieli, rodziców: “Zostaw! Zachowuj się spokojnie! Dlaczego nie możesz być inny? Przestań! Uspokój ręce. Nie wspinaj się!“. Gdzie przestrzeń na “Jesteś super taki jaki jesteś?” Dopiero zaczynamy o niej mówić. Teraz, gdy dorośli z ADHD skaczą pod pociąg.

Nieleczone ADHD to także zachowania i zaburzenia wtórne. Impulsywność może przerodzić się w agresję. W dorosłości i wieku nastoletnim mogą pojawić się zaburzenia odżywiania, osobowości, depresja, fobia społeczna czy lęki.

No ale dość o nas, pomówmy o Was, drogie społeczeństwo. Z pewnością nie chcielibyście stać się ofiarą przestępstwa, prawda? A niestety wśród więźniów mamy ostrą nadreprezentację osób z ADHD. I nie, to nie oznacza, że my tu jesteśmy teraz potencjalnymi przestępcami. Zdecydowana większość z nas, tak jak ja, co najwyżej mandat zapłaciła i było jej z tego powodu głupio. Reszta? Reszcie zabrakło psychologa i psychiatry. Znany temat w ostatnich latach…

Psst! Nie mam diagnozy. Nikomu nie mówcie

No. Postraszyłam troszkę. Chciałam jednak pokazać, że ADHD to nie takie durne roztrzepanie, które “każdy w pewnym sensie ma”, jak brzmi popularny mit. Diagnoza ADHD, również wśród dorosłych, naprawdę leży w naszym interesie! Podobnie jak diagnoza autyzmu – i tu muszę poczynić dygresję. Zagraniczne publikacje powoli mówią o włączaniu ADHD w spektrum, gdyż niejednokrotnie trudno odróżnić je od zespołu Aspergera, szczególnie wśród kobiet. Plus coraz częściej się mówi, że współwystępowalność sięga nawet 50%!

No dobrze, ale dlaczego do jasnej cholery nie masz diagnozy?

Objawy są u mnie jasne i konkretne, plus mam inne konkrety przed sobą, świadczące o moim ADHD. Ja i wiele innych osób. Jeśli jednak wejdziecie na fora dorosłych z ADHD, ujrzycie morze pytań o lekarza, który uznaje istnienie ADHD u osób dorosłych. Poważnie! Ujrzycie morze pytań o lekarza, który choć trochę się zna.

I zobaczycie odpowiedzi. “Tak, kilkadziesiąt kilometrów od Ciebie jest taki jeden… Jedna wizyta 400 zł, ale najpierw lepiej iść do psychologa, a dopiero potem…“. Tak. Praktycznie nie ma możliwości zrobić tego na NFZ. Sama chcę się zdiagnozować, z wielu przyczyn. Jeśli jednak chcę wydać kilka tysięcy, to dziś mam na nie “kilka” ważniejszych potrzeb. A jutro? Pomyślę.

Ach, no i leki! Skoro dorośli z ADHD nie istnieją, refundacji na leki dla nas też nie ma. Jeśli więc potrzebujesz, wydajesz nawet kilkaset złotych miesięcznie. A jest grupa osób, która bez leków nie funkcjonuje na tyle dobrze, by gdziekolwiek pracować. Nie będę kłamać – i mi kiedyś podziękowano, bo “wydawałam się być cały czas gdzieś indziej“.

Dzieci mają ciut łatwiej… chłopcy szczególnie. Choć też zależy od regionu Polski i łutu szczęścia.

Czujesz, że to Twój problem? Pamiętaj o jednym

Może trafisz na ten wpis i będzie on kolejną klepką, która podpowie Ci, dlaczego trudniej było Ci w kontaktach społecznych, w pracy…

Po reakcjach osób, które właśnie odkrywają u siebie ADHD, widzę, że łatwo popaść w pewną rezygnację. Człowiek nagle widzi, co inni osiągają, bo mogą, bo się postarali – a czego on nie mógł, mimo że przecież zagryzł zęby, modlił się, próbował.

ADHD występuje w różnych odmianach, w rozmaitym natężeniu. Bywa jak u mnie, że jest pewnym dystraktorem, ale i urozmaiceniem. Zdarza się jednak, że to przez nie nie zrobisz tej matury, wiele Ci nie wyjdzie, może balansujesz na granicy bezdomności. Niech dobrą wiadomością będzie fakt, że wiesz już, co jest nie tak.

A skoro wiesz, kojarzysz już, jak możesz sobie pomóc, jeśli tej pomocy bardzo potrzebujesz. Tak, wiem – “leczenie” kosztuje, jest mało dostępne, a w gabinecie być może potraktują Cię jak kosmitę. Być może. Spróbuj jednak. Tu chodzi w końcu o Twoje życie.

I na koniec

Mamy październik. Miesiąc osób z ADHD.

Coś się nie zgadza? Bo tak miałam zakończyć ten wpis 🙂 jednak… Pisanie nieco mi się przedłużyło. I tak się cieszę, że udało mi się zakończyć. Że to nie kolejny wpis, który utknął w czeluściach laptopa. Bardzo tego nie chciałam, bo to naprawdę ważny tekst. Więc go w końcu urodziłam.

I niech to będzie podsumowaniem wpisu. Tak, mamy styczeń.

Podziel się tym wpisem!

Facebook
Twitter
LinkedIn

O mnie

Karolina Jurkowska

Maniaczka słodyczy różnych. Zwłaszcza tych niepopularnych, których nie dostaniemy przy każdej sklepowej kasie. Lubię lato i swojego męża, nie lubię zimy i jak ktoś krzyczy i nie jestem to ja. Matka, pedagog specjalny, zainteresowana społeczeństwem, książką i byciem chudą. Nie mylić z ćwiczeniami.

Archiwum

 

Instagram

Zapraszam do dyskusji