Książka o singielce, która szuka mężczyzny? Gdzieś to już słyszałam – westchnęłam sobie po cichu, choć gdzieś tam w serduszku tliła się nadzieja, że Małgorzata Lis zawieść mnie nie może.
W końcu poprzednia książka “Wybrać miłość” czytana była przeze mnie dosłownie jednym tchem. Nie bardzo miałam cierpliwość, by czekać kolejną noc na rozwinięcie fabuły.
I nie ukrywam, że z powieścią “Miłość, pies i czekolada” jest podobnie! Na szczęście czyta się ją szybko i nie mam na koncie pięciu zarwanych nocy. Inaczej przy dwójce maluchów ratowano by mnie w końcu kroplówkami. Po co mi takie atrakcje? 😉
Singielka przy kości mieszkająca u rodziców? Ugh…
Kiedy poznajemy Beatę, właśnie zostaje zwolniona z pracy w bibliotece. Pracy, którą tak bardzo kochała, mimo niewielkich profitów finansowych. Dowiadujemy się również, że bohaterka ma 35 lat i jakieś 40 kilogramów nadwagi. Męża na horyzoncie brak. W dodatku mieszka z nadopiekuńczymi rodzicami, będącymi zresztą w dużej mierze przyczyną jej nadwagi.
Nie brzmi to jak Bridget Jones, prawda? Brakuje samodzielnego mieszkania, wielkiego miasta, perspektyw i pieniędzy. Za to jest kochana przyjaciółka. I pies. Ten, dzięki któremu Beata podczas wakacji nad morzem, z rodzicami rzecz jasna, poznaje Rafała.
Czy dalej mamy do czynienia z wątkami rodem z popularnych powieści romantycznych? I tak i nie. Nie unikniemy pewnych znanych motywów (w sumie czy musimy?), jednak temat niepełnosprawności już do takich nie należy. A z niepełnosprawnością przyjdzie nam się zmierzyć i poznać wręcz dosadnie.
Poznać i zaakceptować. Czy to się uda naszym bohaterom?
I czy tytułowa czekolada będzie uzewnętrzniać się w boczkach bohaterki coraz rzadziej?
Bagaż doświadczeń
Książka “Miłość, pies i czekolada” Małgorzaty Lis pokazuje historię ludzi z bagażem doświadczeń. Nie da się ukryć, że związki najłatwiej buduje się, gdy bagaż tworzymy wspólnie. Kiedy odrębnie ciągniemy za sobą “bibeloty” w postaci poprzednich związków, raniących historii, dzieci albo rozmaitych przyzwyczajeń, może nam być trudno zmieścić się z nimi we wspólnym gniazdku. Nawet jeśli będzie spore.
Ta powieść dobitnie nam to pokazuje. Absolutnie jednak nie zniechęca do szukania! Może czasem warto po prostu zostawić to, co w tym bagażu nie jest tak naprawdę ważne, a resztą zająć się razem?
Warto się przekonać!
Za książkę “Miłość, pies i czekolada” dziękuję Wydawnictwu EsPe.
Mockup psd created by freepik – www.freepik.com