Szukaj
Close this search box.

No, nareszcie! Siedzą w jednym miejscu, można ich spokojnie znaleźć i nie ma, że się jakiś ukryje! Mają za swoje, teraz przynajmniej wiemy, gdzie i kogo unikać. Nasze dzieci są w końcu bezpieczne!

Przeszła Ci podobna myśl przez głowę, kiedy pojawiła się informacja, że rejestr pedofilów będzie w końcu ogólnodostępny? Bo ja z początku naprawdę się ucieszyłam. Mało jest we mnie współczucia dla osób, które krzywdzą w ten sposób dzieci, a właściwie nie ma go wcale. I to mimo że wiem, jako oligofrenopedagog (KLIK! Tu więcej o tym ciekawym zawodzie), z jakich środowisk często wywodzą się ci ludzie i że te zaburzenia nie wzięły się z niczego, a w wielu przypadkach nie są ich winą.

Bo co z tego, skoro ofiarą kogoś takiego pada niewinne dziecko?

I tu całkiem naturalnie w grę wchodzą emocje. Ciężko nam rozsądnie i spokojnie rozmawiać o zagrożeniach związanych z naszymi dziećmi. Mechanizm jest taki, że jeśli coś im zagraża, chcemy to wyeliminować. Nie chodzimy w miejsca, gdzie może im się coś stać (no ok, większość z nas tego nie robi), a jeśli coś się dzieje – walczymy.

Czy jednak rejestr pedofilów bardziej nie zaszkodzi?

Pierwsze pytanie, jakie się pojawia, to: czy na pewno są tam ci, którzy powinni tam być? I tak jedna ze stron informacyjnych na facebooku podała przykład trzech osób, które tam widnieją: ojca, matki i syna. Szybka szperanina w google i znaleziono nawet opis sprawy na jednym z lokalnych portali. Ojciec molestował swoją córkę, następnie za molestowanie miał brać się jej starszy brat. Matka, mimo że wiedziała o wszystkim, nie powiadomiła odpowiednich organów.

Przerażająca sytuacja, prawda? Co jednak w rejestrze robi matka?! Jasne, zgodzę się z tym, że ciężko znaleźć określenie na kobietę, która pozwoliła, by coś takiego zdarzyło się jej dziecku. Czy jednak jest osobą, przed którą trzeba chronić Twoje dziecko? Bo ja wątpię. Nie wiem czy była zastraszana przez męża, czy istniały inne okoliczności usprawiedliwiające, których może być wiele. Dwie sprawy są jednak pewne: jest winna, ale nie gwałtu! Nie czynów pedofilnych!

Ale to nie koniec kontrowersji w tej sprawie! Bowiem kolejnym widniejącym w rejestrze jest starszy brat dziewczyny. Oboje prawdopodobnie są niepełnosprawni intelektualnie w lekkim lub umiarkowanym stopniu. Domyślasz się więc pewnie, że ogólnie w tej rodzinie coś było porządnie nie tak. Na profilu brata siostra pisze pod zdjęciem: Pozdrawiam cię braciszku i przepraszam za to co ci zrobiłam”. Oczywiście, sposobów interpretacji jest wiele i żaden z nich co prawda brata dziewczyny nie usprawiedliwia, jednak okoliczności łagodzących nasuwa się również sporo.

Rozumiesz, co chcę powiedzieć? To tylko jedna rodzina. Ile osób rejestr pedofilów objął, mimo że wcale nie są groźni dla otoczenia? Ilu z nich grozi teraz pobicie na ulicy?

Łatwiej również o namierzenie ofiar

Przyjrzyj się opisanej przeze mnie historii. Nawet nie trzeba dochodzić po nitce do kłębka, kim była ofiara. Mamy to podane na tacy. A inni? Naprawdę, w wielu przypadkach da się łatwo dojść, kto był tym zgwałconym dzieckiem, tą zgwałconą brutalnie kobietą.

Po co? To już proszę się pytać internetów – one znają miliony zastosowań. Nie chcę tylko wyobrazić sobie kogoś, kto przeszedł swoje i teraz nagle dostanie kilka zapytań: czy to przypadkiem nie byłaś Ty? Ja wiem, jak nie w ten sposób, to skrzywdzonych może być więcej. Tylko czy można tak wystawiać ofiarę?

A więc rejestr pedofilów to zły pomysł?

Nie, rejestr pedofilów to nie jest zły pomysł. Absolutnie. Szczególnie, że już teraz spełnia on swoją rolę. Jak się okazało, jeden z gwałcicieli pracował w Domu Kultury, gdzie codziennie przychodziły dzieci, młodzież, kobiety. Dzięki ujawnieniu przestępców, zdemaskowali go rodzice. Akurat z końcem roku kończyła się również umowa, której Dom Kultury nie przedłużył.

I pewnie takich sytuacji będzie więcej. Już teraz wiadomo, że ktoś pracował w Urzędzie Miasta, za chwilę pewnie wyjdą inne kwiatki. Być może rejestr pedofilów zapobiegnie kolejnej tragedii – gdzieś ktoś w porę dostrzeże niebezpieczeństwo.

Mam tylko w tym wszystkim wrażenie, że puszczono go na “łapu capu”. Ku uciesze gawiedzi, bez wnikliwej analizy osób tam się znajdujących. Bez zadania sobie pytania: czy jeśli go/jej tam nie umieścimy, komuś może w przyszłości grozić niebezpieczeństwo? Bez zastanowienia się czy może jednak warto zabezpieczyć spis choćby prostą rejestracją do strony, gdzie trzeba podać swoje dane?

Czy moje obawy są na wyrost?

Podziel się tym wpisem!

Facebook
Twitter
LinkedIn

O mnie

Karolina Jurkowska

Maniaczka słodyczy różnych. Zwłaszcza tych niepopularnych, których nie dostaniemy przy każdej sklepowej kasie. Lubię lato i swojego męża, nie lubię zimy i jak ktoś krzyczy i nie jestem to ja. Matka, pedagog specjalny, zainteresowana społeczeństwem, książką i byciem chudą. Nie mylić z ćwiczeniami.

Archiwum

 

Instagram

Zapraszam do dyskusji